Gdzie urodził się Pan Jezus?
Komu znudziła się ulica Krupnicza?
Co oznaczało naplucie komuś na buty?
Kto chciał być pochowany na boisku Cracovii?
Gdzie pracowała królowa przedmieścia?
Jak lubił spędzać czas Włodzimierz Lenin?
I kto był musztardowym potentatem?
Jeżeli macie wątpliwości, jest dla Was ratunek:
"Idze, idze bajoku... rzecz o krakowskim Zwierzyńcu" to książka autorstwa Katarzyny Siwiec. Absolutnie czarująca i inteligentna, pełna z jednej strony specyficznego ciepełka, ale niepozbawiona delikatnej ironii.
Autorka, choć jak przyznaje we wstępie nie pochodzi ze Zwierzyńca, przybliża czytelnikowi ten magiczny świat. Świat, którego niektóre elementy odchodzą w zapomnienie, ale który jeszcze broni się, ukrywa w cieniu Kopca Kościuszki.
Bo czy chłopcy grają dziś w zośkę? Może czasem, dla odmiany, ale czy ktoś jeszcze pamięta, jak taką zośkę zrobić?
Ostatnie andrusy już dorosły, z krajobrazu Zwierzyńca zniknął legendarny Bar na Stawach, ale autorka na ten świat otwiera nam oczy. Udowadnia, że Zwierzyniec to zdecydowanie więcej niż Norbertanki, kościółek św. Salwatora i Kopiec Kościuszki.
Książka Katarzyny Siwiec to kalendarium dziejów Zwierzyńca, pępka Krakowa, od czasów prehistorycznych aż po marzec 2014, przeplatane krótkimi esejami prezentującymi charakterystyczne osoby związane z tym miejscem. Ale uwaga! Czytając łatwo się zapomnieć i poczuć zwierzyniecki klimat - właśnie szukam jakiejś przytulnej, niezamieszkałej willi na Salwatorze ;)
A na do widzenia - bard zwierzyniecki - Aleksander Kobyliński "Makino"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz