środa, 29 lipca 2015

Slower, please.

Potraktujmy ten wpis jako wołanie o rozsądek do tych, którzy są odpowiedzialni za planowanie tras wycieczek objazdowych.



W upalny piątek czekałam pod Wawelem na spóźniającą się grupę Turków. Przyjechali na wycieczkę objazdową po naszym kawałku Europy - Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, coś tam jeszcze, a wszystko to w 7 dni.

W piątek zwiedzali Kraków. Zwiedzali to nie jest dobre słowo... zobaczyli też nie. Kraków im mignął.

Jechali do Krakowa z Warszawy - ok. 5 godzin. I uwaga, uwaga: do Warszawy mieli wrócić na nocleg. Z jednym kierowcą - limit 9/10 godzin pracy.

Dojechali o 14, o 16 musieli wyjeżdżać. Czy warto było? Zapamiętają z tego dnia pewnie tylko długą jazdę autokarem, a szybki bieg przez Kraków (zgodnie z życzeniem pilota mieliśmy obejrzeć wszystko, co się da w 1,5 h.) jako bezsensowny wymysł organizatora wyjazdu.

Dodajmy do tego barierę językową - mówiłam po angielsku, pilot tłumaczył - i mam podejrzenia, że nie tłumaczył wszystkiego. Dla mnie taki brak kontaktu z grupą jest okropny, nie rozumiem pytań, reakcji. Fajnie, że potrafili się do mnie w tym pędzie przez miasto uśmiechnąć, na koniec pomachać, podać rękę, mimo że raczej nie mogło im być za wesoło. Mnie też nie było.

BTW. Czy ktoś oprowadza po Krakowie po Turecku?

Miałam 1,5 godziny na zapoznanie ich z Krakowem. Nie mieli czasu nawet na wypicie kawy i choćby kilkuminutowe leniwe poprzyglądanie się miastu.

Nie mam nic przeciwko krótkim spacerom. Nie każda grupa pozwala sobie na wyjście poza standardowe 3-4-godzinne zwiedzanie, niektórzy ograniczają to do 2-godzinnego spaceru. Ale w 99% przypadków ludzie mają jeszcze czas wolny - czyli co kto lubi - kawa, pamiątki, karmienie gołębi, czasem pewnie sprint po sklepach. Ale jest czas na swoje zwiedzanie, mogą poszukać w pamięci tego, co im opowiadałam, zajrzeć do jakiejś kamienicy, kościoła, na wystawę. Mają wybór.

A Turcy po prostu przesadzili. Było mi zwyczajnie szkoda tych ludzi, którzy przelecieli około 2 tysięcy kilometrów po to, żeby jeden dzień z tak krótkiej podróży spędzić w autokarze. Błąd organizatora, którego, mam nadzieję, klienci mu nie wybaczą.

Ja na szczęście mam w Krakowie czas na kawiarnie, czytanie na ławeczce, na muzeum. Tylko gołębi nie karmię, bo nie lubię.



środa, 22 lipca 2015

Wycieczki, wycieczki.

Sezon w pełni, dużo pracy, mało wpisów na blogu ;).

Wczoraj przyszło mi do głowy, ze taki przewodnik - pilot musi być wszechstronny.
I tak, w ostatnim czasie zwiedzałam Kraków i Małopolskę na różne sposoby:

- z dziećmi, młodzieżą, studentami, dorosłymi i seniorami;
- pieszo, dorożką, meleksem, taksówką, samochodem i autokarem;
- Drogą Królewską, szlakiem żydowskim,  Holocaustu, Młodej Polski, legend, zakupów, komunizmu i krakowskiego hejnału;
- po polsku, angielsku i francusku;
- oprowadzałam po Zakopanem i robiłam tłumaczenie w Auschwitz;
- brałam udział w grze miejskiej - czyli walczyłam z rycerzem i tańczyłam Krakowiaka;
- byłam w królewskich komnatach, podziemiach Rynku, Fabryce Schindlera, Sukiennicach, Jamie Michalika, Smoczej Jamie, niezliczonych kościołach, kawiarniach i restauracjach;


... a przede mną m.in. szlak Matejki, Bony i Jadwigi, Esterki...

Życie jest piękne, praca wspaniała :)





Tu akurat po pracy ;)

Festiwal Teatrów Ulicznych